Uwielbiam w kuchni prostotę. Największej radości doświadczam, gdy powstaje COŚ z niczego 😉 Tak było tym razem, gdy upiekłam ziemniaki…
Pamiętacie ziemniaki pieczone w ognisku? Takie mocno przypieczone, z chrupiącą skórką? Czasem chrzęścił w zębach popiół, ale co tam – frajda była nieprzeciętna. Czekało się na taką okazję czasem cały sezon. Bo przecież palenie ogniska w ogrodzie, czy na biwaku, nie należało do częstych okoliczności. Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam takie ziemniaki. Dlatego spróbowałam przygotować je w piekarniku. Zamiast popiołu posypka z mąki i soli, co prawda nie chrzęści w zębach piasek, ale efekt ostateczny łudząco podobny do ziemniaków z ogniska. Jest skorupka ze skórki, która odchodzi od mięciutkiego miąższu spieczonego kartofelka. Jest słony smak i bardzo gorący środek. Uwaga! Można się poparzyć, jak za dawnych, dziecięcych czasów 😊
Ziemniaki pieczone – jak z ogniska
Składniki:
– 17 sztuk ziemniaków średniej wielkości (50-70 g sztuka)
– 2 czubate łyżki mąki pszennej
– 1 łyżka soli miałkiej
Sposób przygotowania:
- Wybrać ziemniaki o podobnej wielkości. Bardzo dokładnie umyć. Nie obierać.
- W miseczce wymieszać mąkę z solą. Wilgotne ziemniaki obtaczać w tej mieszance. Jeśli będą suche, to „posypka” się nie przyklei.
- Układać na dużej blaszce z piekarnika. Nie trzeba wykładać papierem.
- Wstawić do nagrzanego piekarnika do 200 stopni Celsjusza. Piec w tej temperaturze, na opcji góra-dół, przez 60 minut.
- Doskonale smakują z zimnym mlekiem. Takim prosto z lodówki.
- Można je z powodzeniem podawać jako przystawkę do obiadu.
- Dzieci jadły ziemniaki pieczone z szaszłykami drobiowymi i warzywami. Mąż – ze śledziami w śmietanie. A ja z jogurtem naturalnym i solą.
Super! A jeśli chodzi o dodatki do ziemniaków to mąż wie co dobre! 😀