Author Archives: Ola Czarnewicz-Kamińska

Różyczki z konfiturą śliwkową

Wymyślam nazwę dla ciastek, które widzicie. Jest ze mną w kuchni Amelka, więc zarzucam temat. Dziecko znienacka wchodzi w trans twórczy, niczym wieszcz narodowy i wyrzuca z siebie pomysły jeden za drugim: zakrętasy, zawijaki, ślimaczki, drożdżowe muffinki, wywijniaki ze śliwką, zawijasy, wywijusy, wykrętasy, żmijki śliwkowe, różyczki ze śliwką… nie nadążam pisać! Co za kreatywność! Fajnie mieć taką córkę <3

Spisuję recepturę i dociera do mnie klimatyczny aromat podpieczonej konfitury śliwkowej. Moje małe niebo 😊

Różyczki z konfiturą śliwkową

Składniki:

– 25 g drożdży świeżych

– ½ szklanki mleka

– 3 łyżki cukru

– 2,5 szklanki mąki

– 1 żółtko

– 100 g masła

– szczypta soli

Do posmarowania:

– 1 słoiczek powideł śliwkowych

Sposób przygotowania:

  1. Z drożdży przygotować rozczyn. W miseczce rozkruszyć drożdże, dodać 2 łyżki cukru i ciepłe mleko. Wymieszać i zasypać 2 łyżkami mąki. Odstawić na 10 minut.
  2. Masło rozpuścić i wystudzić.
  3. Do wyrośniętego rozczynu drożdżowego dodać żółtko, sól i pozostałą mąkę. Wymieszać. Na koniec wlać tłuszcz.
  4. Wyrobić ciasto na jednolitą masę i odstawić do wyrośnięcia na 40 minut.
  5. Po tym czasie przełożyć na stolnicę. Rozwałkować podsypując mąką, na cienki placek. Grubości ok. 3 mm.
  6. Placek posmarować konfiturą śliwkową – najlepiej własnej produkcji.
  7. Placek zrolować, jak naleśnik. Pokroić nożem na kawałki grubości ok. 4 cm.
  8. Każdy kawałek włożyć pionowo do sylikonowej lub metalowej foremki.
  9. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 50 stopni Celsjusza na 15 minut.
  10. Temperaturę podwyższyć do 180 stopni Celsjusza i piec 25 minut. Wystawić i wystudzić.
  11. Dopiero, gdy przestygną wyjmować z foremek.

 

 

Placuszki bardzo mleczne

Niedzielne śniadanie – moje ulubione. Bez codziennego pośpiechu. Bez nerwowego zerkania na zegarek. Bez konieczności poganiania dzieci. Dziś nie ścigamy się z czasem. Można na spokojnie oddać się degustacji i smakowaniu pierwszego posiłku. Można przygotować coś niebanalnego. Wyjątkowego! U nas dziś mleczne placuszki. Dlaczego mleczne? Bo z dodatkiem mleka w proszku. Pachną fantastycznie mlecznie. Smakują też mlecznie. Bardzo fajnie komponują się z dżemem, miodem lub minimalistycznie – oprószone cukrem pudrem. I obowiązkowo kubek gorrrrrrącego kakao. Poranna porcja energii pysznie podana 😊

Placuszki bardzo mleczne

(20 sztuk)

Składniki:

– 2 i 1/4 szklanki mąki pszennej typ 500

– 1 łyżeczka proszku do pieczenia

– ¾ szklanki pełnego mleka w proszku

– 1 opakowanie cukru wanilinowego 16 g

– 300 ml mleka

– 1 jajko

– 2 łyżki oleju

– olej do smażenia

– opcjonalnie na wierzch: cukier puder, dżem, miód

Sposób przygotowania:

  1. Mąkę wymieszać w misce z pozostałymi suchymi składnikami: proszkiem do pieczenia, mlekiem w proszku i cukrem wanilinowym.
  2. Wlać mleko wymieszane z jajkiem. Zmiksować. Dodać 2 łyżki oleju. Zmiksować.
  3. Masa będzie dość gęsta i taka ma być.
  4. Na patelni rozgrzać olej. Niewiele, bo placuszki smażą się dobrze na prawie suchej patelni. Nakładać łyżką stołową porcje ciasta. 1 łyżka to 1 placuszek. Lekko spłaszczyć. Smażyć na bardzo małym ogniu.
  5. Podawać posypane cukrem pudrem, polane miodem albo posmarowane dżemem.

 

 

Jogurt naturalny własnej roboty

Obiecany przepis w dzisiejszej audycji KRDP FM  😊

Robiłam jogurt naturalny już nie raz, ale zawsze denerwowała mnie ekwilibrystyka ze słoikami. Bo żeby bakterie mogły namnożyć się w naczyniu, trzeba zagwarantować stałą temperaturę ok. 40 stopni, w zależności od rodzaju szczepu probiotycznego. Więc po wlaniu jogurtu w słoiczki, wkładałam je do lodówki turystycznej, zawijałam w koc albo na czas działania bakterii pakowałam jogurt w termos – najlepiej trzymał temperaturę. Ale potem z termosu trzeba było jogurt przelewać do pojedynczych słoiczków. Papranie i zmywanie wszystkiego. W międzyczasie świadomość niemożności kontrolowania procesu, bo nieuniknione straty temperatury. To wszystko było mało zachęcające. Ostatnio, gdy musiałam ograniczać każdy fizyczny ruch ciała, wpadłam na pomysł wpakowania wszystkich słoiczków jednocześnie, do piekarnika. Był to strzał w 10. Zamysł zakończony 100 % sukcesem. A proces przygotowywania jogurtu sprowadzony został do podgrzania mleka do temperatury 50 stopni, dodania mleka w proszku, jogurtu startowego, rozlania do słoiczków i odstawienia do piekarnika. Czysto, wygodnie i sprawnie! I niech mi teraz ktoś powie, że zrobienie jogurtu w domu to kłopot 😊

Jogurt naturalny własnej roboty

Składniki:

  • 1250 ml mleka o 2% zawartości tłuszczu
  • 250 ml ulubionego jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki pełnego mleka w proszku (25 g)
  • 8 słoiczków 200 ml (mogą być od koncentratu pomidorowego)

Sposób przygotowania:

  1. Przygotować czyste, szklane słoiczki z dopasowanymi nakrętkami. Ja biorę takie po 200 ml, bo wygodne w zastosowaniu jako pojedyncze porcje konsumpcyjne. Idealne do zjedzenia na raz.
  2. Mleko wlać do garnka i podgrzać do temperatury 50 stopni Celsjusza. Najlepiej skontrolować temperaturę termometrem. Można użyć profesjonalnego kuchennego, ale sprawdza się też termometr do kąpieli dzieci, albo do mierzenia temperatury, jeśli ma tak wysoką skalę. Jeśli nie macie termometru, to można podgrzać mleko na oko. Temperatura powinna być wyczuwalna jako lekko ciepła.
  3. Do podgrzanego mleka dodać mleko w proszku i dobrze rozpuścić. Dodać jogurt starterowy. Najlepiej wybrać ulubiony w smaku i konsystencji, bo produkt, który uzyskamy będzie bardzo podobny do tego, który użyjemy. Dokładnie wymieszać.
  4. W tym czasie rozgrzać piekarnik rozgrzać do temperatury 50 stopni Celsjusza. Zwykle pokrętło temperaturowe ma taką najniższą wartość temperatury.
  5. Szybciutko nalewać do słoiczków. Warto użyć lejka. Jeśli nie ma akurat w kuchni, to można go szybko przygotować z plastikowej butelki od wody mineralnej, czy mleka. Wystarczy obciąć butelkę nożyczkami na wysokości 10 cm od szyjki i gotowe.
  6. Wypełnione słoiczki jogurtem zamknąć szczelnie. Ustawić je na blasze piekarnika i wstawić do środka. Zamknąć drzwiczki i zostawić na 3 godziny. Jeśli piekarnik szybko traci temperaturę, to można w trakcie po 1,5 godzinie jeszcze podgrzać powietrze, żeby osiągnęło temperaturę 50 stopni Celsjusza. Jeśli jest szczelny i w zabudowie, temperatury podnosić nie trzeba.
  7. Po 3 godzinach słoiczki wyjąć na blat kuchni do powolnego wystudzenia. Do lodówki można włożyć, gdy słoiczki są zupełnie zimne. Studzenie potrwa jeszcze około godziny.
  8. Proces inkubacji bakterii probiotycznych będzie trwał łącznie 4 godziny. To czas optymalny i gwarantujący idealny skrzep i zawartość kultur dobrych bakterii.
  9. Wystudzony jogurt przechowywać w zamknięciu, w lodówce. Każda porcja jest mikrobiologicznie zabezpieczona i stabilna do momentu otwarcia. Po odkręceniu warto ją spożyć na raz.

 

 

Pasztet drobiowy

Po gotowaniu rosołu zawsze zostaje nam mięso i warzywa, na których był gotowany. Po zebraniu porcji mięsa i warzyw z takich 3-4 rosołów, mamy idealny surowiec do przygotowania pysznego domowego pasztetu. Mięso wystarczy systematycznie obierać (ja zawsze odkładam skóry zostawiając jedynie chude kawałki mięsa) i mrozić, dzięki czemu proces przygotowania pasztetu zostaje skrócony do minimum. A pasztet domowy jest nieporównywalny pod względem jakości z pasztetem ze sklepu.

Pasztet drobiowy

Składniki:

  • 1 kg mięsa drobiowego
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • 10 cm pora
  • 1 garść suszonych grzybów
  • 1 cebula
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • 2 listki laurowe
  • 4 ziela angielskie
  • 6 ziaren pieprzu czarnego
  • 2 jaja
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa – do smaku

Sposób przygotowania:

  1. Grzyby zalać gorącą wodą. Przykryć pokrywką i zostawić na noc. Rano osączyć z nadmiaru płynu.
  2. Do garnka włożyć zamrożone mięso, zalać wodą tak, aby się nie przypaliło do dna. Dołożyć listek laurowy, ziele angielskie, pieprz, odsączone grzyby suszone i surowe (lub mrożone) warzywa. Całość gotować do miękkości.
  3. Cebulę przekroić w ósemki i przyrumienić na rozgrzanym oleju, na patelni. Dołożyć do gotowania mięsa.
  4. Wszystko zemleć przez maszynkę do mięsa. Podczas mielenia wybrać przyprawy. Zmielony listek będzie twardy. Całość zemleć dwa razy.
  5. Jajka rozbić blenderem na puszysta masę. Można do masy jajecznej dodać przyprawy, żeby były równomiernie rozprowadzone.
  6. Masę wyrobić z ubitymi na puszysto jajkami. Doprawić ostatecznie do smaku pieprzem, solą, gałką muszkatołową. Masy nie wyrabiać długo. Tylko wymieszać dobrze.
  7. Włożyć do blaszki. Naciąć wierzch nożem np. w kratkę.
  8. Blaszki nie trzeba smarować niczym, ani wysypywać bułką tartą, bo pasztet po upieczeniu powinien wyjść bez kłopotu. Piec około godziny w temperaturze 180 stopni Celsjusza.
  9. Do pasztetu mięsa można użyć mieszanego drobiowo-wieprzowego w dowolnej proporcji. Wieprzowina powinna być chuda, np. z szynki.

 

 

Chałka maślana

Za oknem hula zimno, brrrrrrrrrrrr… Tym bardziej coś smacznego do kawy musi być. Najlepiej, a by było cieplutkie, mięciutkie i apetycznie pachnące… 😊 I tak jakoś naszło mnie na chałkę. Wszystko było by ok, tylko w przepisie było 500 g mąki. I jednego nie przewidziałam. Chałeczka wyszła trochę… dużawa. Leżała po skosie w blasze piekarnika, a i tak wypełzła za krawędzie. Muszę nieskromnie przyznać, że wypieczony warkocz z ciasta długości 56 cm, robi wrażenie. Taaaaaaaaaaaaaka chałka wzbudza respekt 😉 Córka stwierdziła, że wreszcie ciasta wystarczy nam do… jutra 😃

Chałka maślana

(jedna duża 56 cm lub 2 sztuki mniejsze)

Składniki:

– 50 g drożdży świeżych

– 3 łyżki stołowe cukru

– 1/2 szklanki mleka

– 2 całe jajka

– 1 cukier wanilinowy

– 100 g masła

– 2 łyżki kwaśnej śmietany

– 500 g mąki pszennej

– szczypta soli

– szczypta kurkumy, cynamonu

– ½ aromatu śmietankowego

– 1 jajko do posmarowania

 

Sposób przygotowania:

  1. Drożdże pokruszyć do miseczki. Dodać 1 łyżeczkę cukru i ciepłe mleko. Lekko wymieszać i wsypać na wierzch łyżkę mąki. Odstawić rozczyn do wyrośnięcia na 10 minut.
  2. W tym czasie: ubić jajka z cukrem i cukrem wanilinowym do białości. Gdy ubite dodać rozpuszczone i wystudzone masło oraz śmietanę.
  3. Mąkę, sól, kurkumę, cynamon przesiać do miseczki. Zrobić wgłębienie. Wlać rozczyn i masę jajeczną. Na koniec aromat.
  4. Wyrobić ciasto. Przykryć ściereczką i odstawić na 45 minut do wyrośnięcia.
  5. Po tym czasie wyjąć ciasto na stolnicę lub blat kuchenny. Lekko przerobić. Podzielić ciasto na dwie części – mniejsze chałki są wygodniejsze do pieczenia i przechowywania.
  6. Każdą porcję ciasta podzielić na 3 jednakowe części, a każdą z nich uformować w długi wałek. Wałki powinny być tej samej długości.
  7.  
  8. Z trzech wałeczków zapleść warkocz. Można zapleść chałkę z 5 wałeczków – będzie bardziej ozdobna.
  9. Zaplecione ciasto przełożyć na szeroką blachę piekarnika wyłożoną papierem do pieczenia. Odstawić do wyrośnięcia na 30 minut do piekarnika ustawionego na temperaturę 50 stopni Celsjusza.
  10. Gdy wyrośnie ciasto wyjąć, posmarować po wierzchu rozmąconym jajkiem.
  11. Piekarnik rozgrzać do 100 stopni Celsjusza. Włożyć chałkę i piec 20 minut w temperaturze 180 stopni

 

 

Brownie z czerwonej fasoli

Kilka lat temu po raz pierwszy przeczytałam o cieście z czerwonej fasoli. Autorką przepisu była wegetarianka, a ciasto było promowane, jako bezglutenowe i bezcukrowe. Brzmiało to trochę, jak coś z niczego. Generalnie unikam w życiu wszelkich skrajności, ale receptura wydała mi się warta przemyślenia. Bazę, czyli fasolę i banany zostawiłam. Resztę poddałam modyfikacji. Żeby nieco stłumić fasolowy posmak dodałam aromat rumowy. Zwiększyłam też udział kakao, aby ciasto było głębiej czekoladowe. Konsystencja wg mnie była zbyt luźna i w obawie przed zakalcem dodałam mąki krupczatki, która nie ujęła wypiekowi lekkości. Co prawda pojawił się gluten, ale ja nie mam nic przeciwko niemu. Nie miałam ambicji czynić ciasta bezglutenowym. Z pewnością sprawdziłaby się też mąka kukurydziana albo ryżowa. Nie chodzi bowiem o nadanie puszystości, bo do tego służy nam proszek do pieczenia. Mąka ma utrzymać teksturę, więc sprawdzi się każda.

I tak oto powstało jedno ze smaczniejszych wg mnie brownie czekoladowych na bazie warzyw. Choć bardzo lubię też brownie z buraka, dyni, marchwi i kaszy gryczanej. Ale o tym kiedy indziej 😉 Dziś królową niech będzie czerwona fasola 😊

 

Brownie z czerwonej fasoli

(forma keksowa 26 cm na 12 cm)

 

Składniki:

– 2 puszki czerwonej fasoli

– 2 dojrzałe duże banany

– 4 jajka

– aromat rumowy

– 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

– 5 łyżek kakao

– 3 łyżki mąki krupczatki

Sposób przygotowania:

  1. Fasolę przepłukać na sicie i osączyć z zalewy.
  2. Fasolę i banana zmiksować blenderem.
  3. Dodać jaja i aromat.
  4. W miseczce wymieszać mąkę, kakao i proszek. Dosypać do zblendowanej masy.
  5. Całość wymieszać na gładką masę.
  6. Przełożyć do foremki wyścielonej papierem do pieczenia.
  7. Włożyć do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza. Piec 40 minut.
  8. Zostawić jeszcze na 10 minut w piekarniku do powolnego wystudzenia.
  9. Można polać błyskawiczną polewą czekoladową.

 

 

Wiśniowe muffinki

Kuchnia bywa pełna niespodzianek. Mój stan ducha wczorajszego wieczoru, opisałabym dosłownie tak:

„…Pan kucharz kaczkę starannie

Piekł, jak należy, w brytfannie

Lecz zdębiał obiad podając

Bo z kaczki zrobił się zając

W dodatku cały w buraczkach.

Taka to była dziwaczka!”

Co prawda nie była to kaczka, ale… muffinki wiśniowe, które wyszły… zielone. Dodałam kisiel wiśniowy – był czerwony. A po upieczeniu taka oto niespodzianka! Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego, aby kisiel wiśniowy zzieleniał podczas pieczenia (sic!). Może on tak ze złości, że mu przyszło skończyć w muffinkach…? 😉 Albo mu się papilotki we flamingi nie spodobały?😉 Kolor wcięło, ale smak pozostał – dobre i to 😉 Ja ogłosiłam zawodową kapitulację 😉 Zupełnie nie umiem wytłumaczyć merytorycznie zaistniałego zjawiska przemiany barwy: z czerwonej na zieloną. Hmmm… w naturze byłoby to dojrzewanie wsteczne? Powrót do przeszłości? Kisielowy wehikuł czasu? Uprzedzając pytania – kisiel nie był przeterminowany 😉 Ja na lekach gwarantujących wizje, ale on nie 😊 Poza tym była ze mną w kuchni córka, więc nie mam co wątpić we własną sprawczość kulinarną. Reasumując wczorajszą przygodę: mam zielone muffinki o wiśniowym smaku. Doświadczenie niesamowite. Nie wiem jeszcze, czy powtarzalne…? 😊 Dzieci zachwycone wzięły czarodziejskie babeczki do szkoły. A ja, oczy szeroko otwarte ze zdziwienia wciąż mam! 😉

Wiśniowe muffinki

(20 sztuk)

Składniki:

– 2 szklanki mąki

– 1 szklanka cukru

– 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

– 1 opakowanie kisielu wiśniowego (ok. 40-45 g)

– 1 szklanka mleka

– 2 jajka

– pół szklanki oleju

Sposób przygotowania:

  1. W miseczce wymieszać składniki suche: mąkę, cukier, kisiel, proszek do pieczenia.
  2. Do składników suchych dodać mokre: jaja, mleko i olej.
  3. Szybko wymieszać, żeby nie było grudek.
  4. Napełnić papilotki do ¾ wysokości. Włożyć do nagrzanego piekarnika.
  5. Piec 20 minut w temperaturze 180 stopni Celsjusza, z grzałką góra-dół.
  6. Ostudzić na kratce.

Zupa krem z duszonej dyni Hokkaido z domowymi zacierkami

Za oknem robi się coraz chłodniej. Wracam do tematu rozgrzewającej zupy dyniowej. Tym razem zupa krem z dyni duszonej. Wzbogacona własnoręcznie zrobionymi małymi kluseczkami – zacierkami. Posypana chrupiącymi prażonymi pestkami. Pycha!

Zupa krem z duszonej dyni Hokkaido z domowymi zacierkami

(4 porcje)

Zupa dyniowa

Składniki:

  • 1 dynia Hokkaido (ok. 1,5 kg)
  • 1/3 szklanki wody
  • 1/2 szklanki mleka 2% tłuszczu (250 ml)
  • szczypta soli
  • szczypta mielonego imbiru
  • szczypta cynamonu
  • 4 łyżki pestek z dyni

Zacierki do zupy

Składniki:

  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • ½ szklanki gorącej wody
  • szczypta soli
  • 2 szklanki mleka
  • dodatkowo mąka do zarobienia

Sposób przygotowania:

  1. Dynię umyć dokładnie. Przeciąć w poprzek, wydrążyć pestki łyżką stołową.
  2. Pokroić w podłużne łuki – w ten sposób łatwiej ją obrać. Każdy obrany łuk pokroić w kostkę.
  3. Włożyć do garnka, podlać wodą i dusić pod przykryciem. Dusić około 30 minut, dynia powinna zacząć się rozpadać.
  4. Gdy miękka zblendować na jednolity krem.
  5. Dodać mleko, cynamon, imbir. Zagotować. Odstawić.
  6. W miseczce z mąki i wody zagnieść ciasto na zacierki: mąkę zalać gorącą wodą, żeby ją nieco zaparzyć. Ciasto powinno być dość zwięzłe. Odłożyć je na godzinę w torebce foliowej, żeby gluten dojrzał.
  7. Po tym czasie przerobić. Jeśli wydaje się zbyt luźne, dodać mąki. Odrywać kawałeczki ciasta i turlać w palcach zaciereczki. Wygodniej jest ciasto zetrzeć na tarce jarzynowej na grubych oczkach.
  8. W garnku zagotować mleko. Odrobinę je posolić. Na gotujące mleko wrzucać zacierki, zamieszać. Pozostawić do momentu, aż zacierki wypłyną pod wierzch mleka. Wówczas wyłączyć i pozostawić pod przykryciem, aby doszły przez 10 minut.
  9. Zacierki przełożyć do garnka z zupą i wymieszać.
  10. Pestki dyni uprażyć na suchej patelni. Często mieszać, żeby się nie przypaliły. Pestki są gotowe, gdy wybrzuszą się pod wpływem wysokiej temperatury. Pod koniec prażenia posypać szczyptą soli.
  11. Porcję zupy posypać prażonymi pestkami. Ja uwielbiam jeszcze natkę z pietruszki.

 

 

Ciasteczka zbożowe z bakaliami

Ciasteczka zbożowe z bakaliami to moja ulubiona forma słodyczy. Przysmak, który jest wygodny do zabrania w podróż, na trening, czy wycieczkę rowerową. Ciasteczka zbożowe z bakaliami to wg mnie najzdrowsza przekąska do pracy i do szkoły.

Od zawsze zajadałam się słowackimi i czeskimi ticinkami, tamtejszymi batonikami z ziarnem i bakaliami. Każdy wyjazd w góry był dla mnie wielką radością kulinarną. Wówczas w Polsce nikt o takich słodyczach nie słyszał. Gdy w Polsce pojawiły batoniki z ziarnem zyskały tyluż samo zwolenników, co przeciwników. Ja należałam do tej pierwszej grupy, ale na krajowym rynku pojawiła się bardzo uboga gama smakowa tych batoników. Postanowiłam wówczas stworzyć własny produkt, który smakowo będzie mi odpowiadał. Przyznam, że z wygody nie są to batoniki, a ciasteczka owsiane. Po opracowaniu bazy podstawowej zaczęłam stosować rozmaite dodatki smakowe i bakalie: rodzynki, orzechy, migdały, suszoną figę, suszoną śliwkę, morele, pestki dyni, ziarno słonecznika, sezam, żurawinę, kakao. Ja najbardziej lubię wersję mieszaną – wielobakaliową i taką proponuję poniżej. I choć na przestrzeni 20 lat asortyment batoników z ziarnem uległ poprawie, ja wciąż wolę swoje ciasteczka. Nie ma w nich żadnego E… ani syropu glukozowo-fruktozowego, ani żadnych sztucznych, czy identycznych z naturalnymi dodatków. Tylko ziarno, miód, owoce i orzechy. Sama natura 😊

Ciasteczka zbożowe z bakaliami

Składniki:

(porcja na 48 ciasteczek)

  • 6 łyżek płatków owsianych
  • 6 łyżek płatków jęczmiennych
  • 6 łyżek płatków pszennych
  • 6 łyżek otrąb owsianych
  • 3 łyżki miodu pszczelego
  • 3 łyżki żurawiny
  • 3 łyżki pestek dyni
  • 3 łyżki ziaren słonecznika
  • 3 łyżki rodzynek
  • 3 łyżki ziarna sezamu
  • 3 łyżki wiórków kokosowych
  • 3 łyżki siemienia lnianego
  • 10 śliwek suszonych
  • 3 jaja
  • zapach pomarańczowy
  • szczypta soli

Sposób przygotowania:

  1. W garnku rozpuścić miód. Wystudzić i wbić jaja. Wymieszać.
  2. Śliwki pokroić w kostkę.
  3. W miseczce wymieszać sypkie składniki: płatki, otręby, bakalie i pestki oraz sól.
  4. Ze wszystkich składników wymieszać masę. Masa powinna być na tyle kleista, aby dało się formować ciasteczka.
  5. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
  6. Ciasteczka najlepiej formować pierścieniem do formowania potraw w tłoczkiem.
  7. Można też formować ciasteczka przy użyciu łyżeczki i dowolnej foremki do ciastek, czy pierniczków. Wypełniam foremkę masą, ugniatam, a potem unoszę do góry. Ciasteczko pozostaje uformowane.
  8. Ciasteczka piec w 180 stopniach Celsjusza, przez około 7 minut – jak płatki zaczynają brązowieć, ciasteczka są upieczone.

Moja rada:

Ciasteczka owsiane najlepiej piec w piekarniku z opcją góra-dół umieszczając blachę w połowie wysokości. Warto uważać, aby ciasteczek nie przypalić, bo będę wówczas gorzkawe.